Jedni czekają na niego przez cały rok. Drudzy tylko czekają, by w ten dzień rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Czarny Piątek. Dlaczego czarny? Dlaczego piątek? I czy to wszystko w ogóle ma sens?
Pamiętam, jak Czarny Piątek pokazywano u nas w „Teleexpressie” jako społeczną ciekawostkę zza Wielkiej Wody. W głowie utkwiły mi obrazy przesuwnych szklanych drzwi, strzegących dostępu do Walmartu, Macy’s czy innego supermarketu, a potem sprint ogólnonarodowej, amerykańskiej sztafety kobiet, wyrywających sobie z rąk suknie ślubne lub – jak w przypadku krzepkich teksaskich junaków – telewizory plazmowe słusznych rozmiarów. Dzisiaj nie oglądam już „Teleexpressu”, za to Black Friday wpisał się na stałe w krajobraz polskiego konsumpcjonizmu. Sklepy tradycyjne i online prześcigają się tego dnia w najrozmaitszych ofertach i promocjach, kuszą na różne sposoby, czasem uczciwie, czasem mniej. Ani się obejrzeliśmy, Czarny Piątek stał się naszym nowym narodowym świętem i świecką tradycją, na równi z Walentynkami czy Halloween. A jak to się wszystko zaczęło?
Kolebką Czarnego Piątku są oczywiście Stany Zjednoczone. Dzień ten przypada w piątek po amerykańskim Święcie Dziękczynienia i jest tradycyjnie początkiem wyprzedaży przedświątecznych. Geneza tego „święta” nie jest jednoznaczna, ale najczęściej mówi się o tym, że w tym dniu sprzedawcy w Ameryce zaczynali zarabiać na swoich biznesach, zapisując utargi w księgach rachunkowych czarnym tuszem, zamiast czerwonym, który symbolizował ponoszone przez nich straty. Black Friday ma także związek z paradami, organizowanymi na ulicach miast przez amerykańskie domy towarowe. Z czasem branża handlowa w USA poszła za ciosem, wydając na świat Cyber Monday, czyli poniedziałek z promocjami w sklepach internetowych. I tak już zostało.
Handel się odbija
U nas zwyczaj ten został przeszczepiony stosunkowo niedawno, bo dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku. Z każdym rokiem jest on jednak coraz bardziej powszechny, a w ostatnich latach, naznaczonych pandemicznymi obostrzeniami i poważnym spadkiem obrotów w handlu przybrał szczególnie na sile. Od swojego amerykańskiego protoplasty nasz Czarny Piątek różni się tym, że oferowane przez rodzimych sprzedawców promocje i rabaty rzadko sięgają 30%, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych można w tym czasie kupić wiele rzeczy za faktyczny bezcen. Dodowem niech będzie fakt, że w 2020 roku 73% Amerykanów planowało z wyprzedzeniem zakupy podczas akcji (w Polsce było to ok. 60%, z czego przeważająca większość szykowała się na zakupy w sieci), a przychód sklepów w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni kilkunastu ostatnich lat wzrósł w tym czasie siedmiokrotnie – do prawie 190 mld dolarów w 2020 roku. Najpopularniejszymi kategoriami produktów, objętych promocją po obu stronach Atlantyku są: elektronika, AGD/RTV, odzież, kosmetyki i perfumy oraz zabawki i gry.
Warto(ść) czy nie warto(ść)?
Generalnie Czarny Piątek jest dla konsumentów okazją na realne obniżenie kosztów zakupów. W ostatnich latach stało się to o tyle prostsze, że choć galerie handlowe w tym okresie pękają w szwach, to znaczna część handlu przeniosła się do sieci, dzięki czemu możemy zrobić zakupy z zimną krwią, nie ruszając się zza biurka. O ile oczywiście nie damy się naciąć na fałszywe promocje, ani w zakupowym ferworze nie włożymy do wirtualnego koszyka… podróbki (co w sklepach stacjonarnych jest znacznie mniej prawdopodobne).
Metki na pustyni
Czarny Piątek ma jednak jeszcze jedną „czarną” stronę, o której wiele się ostatnio mówi w kontekście gigantycznej nadprodukcji i marnowania odzieży. Być może część z Was widziała napawające grozą obrazki z chilijskiej pustyni Atakama, gdzie każdego roku trafiają dziesiątki tysięcy ton ubrań. W większości nie są to rzeczy znoszone i zniszczone, tylko zupełnie nowe, z metkami (w tym całe mnóstwo zabawek), które po prostu nie znalazły nabywców. Duża część z nich ma w swoim składzie materiały syntetyczne, który rozkładają się w glebie tak jak inne tworzywa sztuczne – co najmniej dziesiątki lat. Tylko dlatego, że gdzieś co chwilę pojawia się na sklepowych wieszakach nowa kolekcja, a jeden trend został przez influencerów zastąpiony innym. Warto się więc zastanowić, czy aby na pewno jest nam potrzebna kolejna bluzka, spodnie czy torebka. Może wystarczy schować starsze ciuchy na dno szafy i poczekać, aż znów staną się modne, jak stare „dzwony” ojca czy kapelusz po babci.
Nie daj się zrobić na… czarno
Żeby jednak nie zakończyć tego tekstu mroczną puentą, nie namawiamy, żebyś przestał robić zakupy w ogóle, obraził się na kapitalizm i zajął na stałe wypasem owiec na zboczach Kaukazu. Mówimy za to: rób zakupy z głową, nie tylko w Black Friday.
- Kupuj tylko to, czego naprawdę potrzebujesz. Resztę wyrzucisz do kosza albo za chwilę stanie się niemodna (co na jedno wychodzi). Nie marnuj jedzenia ani ubrań, nie wystawiaj na śmietnik elektroniki tylko dlatego, że „coś się zepsuło”. Jeśli się zepsuło, to może da się naprawić?
- Kupuj towary sprawdzone, dobrej jakości, niekoniecznie od topowych producentów. Internet jest kopalnią wiedzy – z grup i forów dyskusyjnych dowiesz się, które marki produkują odpowiedzialnie, w trosce o planetę, a które tylko udają, że to robią dla celów marketingowych. Zainteresuj się chociażby firmą (i jej komunikacją marketingową) Patagonia. Kupuj raz, a dobrze, na lata!
- Porównuj ceny w różnych sklepach, stacjonarnych i internetowych – czasem możesz w ten sposób zaoszczędzić kilkadziesiąt procent! Nie daj się nabrać na „wyjątkowe okazje”, gdzie pod naklejoną metką znajduje się metka wcześniejsza… z niższą ceną, która w sobie tylko znany, tajemny sposób poszybowała w górę pod osłoną nocy, by w Czarny Piątek spaść z powrotem.
- Kupowanie to nie jedyna forma wejścia w posiadanie nowych rzeczy. Korzystaj z akcji wymiany ubrań, które odbywają się regularnie w całej Polsce. Second handy też wcale nie muszą się kojarzyć z zapachem naftaliny i zużytymi „szmatami” – wprawni „szperacze” potrafią w nich znaleźć nawet ubrania od światowych projektantów. Jeśli chodzi o spożywkę, tu też masz duże pole do popisu. Piecz chleb w domu – będzie świeższy i zdrowszy. Istnieje również duża szansa, że wyhodowane na własnym balkonie pomidory okażą się dużo lepsze w smaku od tych, które mają za sobą długą podróż z Hiszpanii czy Egiptu.
- Dbaj o swój stan posiadania. W każdym mieście znajdziesz starej daty szewca, który z radością przywróci świetność Twoim butom. Pielęgnacja ubrań to też temat rzeka – kto z nas czyta dokładnie metki i stosuje się do zaleceń producentów w zakresie prania i prasowania? A powinniśmy, bo to przedłuża życie naszych ubrań, a nas nie uderza po kieszeni!
Żółte Krokodyle również angażują się w działania prospołeczne i edukacyjne w zakresie racjonalnego kupowania i użytkowania, zarówno żywności, jak i odzieży. Jednym z przykładów takich działań była ogólnopolska akcja, przeprowadzona wspólnie z Netto Polska oraz Bankami Żywności, mająca na celu uświadomienie konsumentom, jakie konsekwencje niesie ze sobą niewłaściwe przechowywanie żywności, które w konsekwencji prowadzi do jej marnowania (wyrzucania). W temacie pielęgnacji ubrań też mamy jeszcze sporo do powiedzenia, ale o tym w stosownym czasie poinformujemy w naszych mediach społecznościowych…
Czy wiesz, że…?
- 100 mld sztuk ubrań i dodatków produkuje co roku branża odzieżowa.
- 39 tys. ton odzieży ląduje co roku na pustyni Atakama w Chile.
- Co 1 sekundę na świecie trafia do spalarni lub na wysypisko śmieciarka pełna tekstyliów.
- 1% odzieży nadaje się do recyklingu, by móc stać się nowymi ubraniami.